czwartek, 10 marca 2022

FLIPENDULA ULMARIA czyli Wiązówka Błotna

 

JEŚLI NIE CHCESZ MOJEJ ZGUBY, FLIPENDULĘ DAJ MI LUBY 😍

A ja zrobię z niej taki syropek, że żadna choroba nam nie straszna.  Będzie taka nasza naturalna aspirynka 😊

Flipendula Ulmaria, czyli Wiązówka Błotna to sprawdzony środek napotny, moczopędny, czyszczący krew, przeciwgorączkowy i przeciwzapalny.

Jest to naturalna alternatywa dla sztucznych salicylanów. Z powodzeniem stosowana w leczeniu chorób reumatycznych, przeziębieniowych, wirusowych, nieżytów układu oddechowego i gorączki.

Zapobiega także obrzękom, zakwasom, przykurczom i bólom mięśni szkieletowych po dużym wysiłku fizycznym.



Wiązówkę zbieramy w okresie kwitnienia.
Od razu pakujemy do dużego gara, zalewamy zimną wodą i doprowadzamy do wrzenia. Gotujemy ok 20minut i odstawiamy do ostygnięcia by nasz ekstrakt nabrał mocy.


Jak już całkiem ostygnie, odcedzamy zielsko a do pozostałego płynu dodajemy cukier. Ja daję ok 0,7kg na litr ekstraktu.
Całość podgrzewamy mieszając aż cukier się rozpuści a nasz syrop będzie prawie wrzący. Rozlewamy do buteleczek i słoiczków i odstawiamy do góry dnem do wystygnięcia by się zawekowały.
Otrzymujemy piękny bursztynowy syrop o niezwykłej mocy.


Testowałam ten syrop na osobach z alergią na sztuczne salicylany i okazało się, że taką naturalną formę mogły przyjmować bez problemu.

W ukraińskiej części Karpat Wschodnich Wiązówka miała bardzo szerokie zastosowanie. Nazywali to zioło "gajducznik wiazolistnyj". Napar lub wywar z ziela i korzenia używa się przy nieżytach żołądkowo-jelitowych i hemoroidach (działanie tonizujące). Stosowany również zewnętrznie przy pogryzieniach przez psa do przemywania ran. Kwiaty w Ukrainie stosowano w naparach przy krwotokach, biegunce i reumatyzmie.

Jak zażywać taki syropek? Ja do szklanki gorącej herbaty dolewam kieliszek (ok 25ml) syropu, wypijam i kładę się spać. Ważne jest by przyjmować to w temperaturze powyżej 50 °C bo tylko wtedy właściwie działa. Więc albo razem z herbatką, albo popijamy gorącym płynem (np mlekiem). 
UWAGA: Noc po takim napoju bywa gorąca 😉 i możemy się bardzo pocić, warto więc przygotować sobie piżamkę na zmianę.


Bibliografia:
"Atlas roślin leczniczych" J.Macku, J.Krejca
www.rozanski.li
"Tajemnice bieszczadzkich roślin" Adam Szary

niedziela, 6 marca 2022

DOMOWY CHLEBEK? NIC PROSTSZEGO!

 


Nie ma nic piękniejszego niż zapach świeżo upieczonego chleba o poranku. A świadomość, że sami ten chlebek zrobiliśmy, jeszcze dodaje mu uroku :)
Zawsze myślałam, że żeby upiec taki chlebek trzeba mieć jakieś magiczne moce piekarskie, albo tajemne składniki :D Okazało się, że wcale nie. Chlebek jest mega prosty i szybki, więc każdy może sobie takie zrobić. Wystarczą dobre chęci, trochę czasu i możemy się delektować tą pychotką...





To co? Robimy chlebek?
Co nam będzie potrzebne?
Przede wszystkim garnuszek bez jakichkolwiek plastikowych części i najlepiej z nieprzywierającą powłoką o takiej wielkości jakiej chlebki chcemy mieć. Mój ma 24cm średnicy i zdejmowane gumowe nakładki na rączki. Sprawdza się idealnie.


Do tego musimy uszykować sobie:
- 500g mąki (pszenna, żytnia, orkiszowa - wedle uznania)
- ok 200ml zakwasu żytniego - to opcjonalnie bo bez tego też się uda, ale ja bardzo lubię smak chlebka z zakwasem
- 8g drożdży suchych
- pół łyżeczki cukru
- łyżeczka soli
- 350ml ciepłej wody (ciasto wyjdzie dość suche, ale nie przejmujcie się tym)
- ulubione dodatki ( u mnie nasiona lnu i słonecznika, ale pestki dyni też się świetnie sprawdzą)

Jak już wszystko mamy, to ładujemy do michy i mieszamy :) Ja po wymieszaniu odkładam dwie duże łyżki ciasta do słoiczka i wstawiam do lodówki by mieć zakwas na kolejny chlebek :)


Wymieszane ciasto przykrywam ściereczką i odstawiam w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na ok 1 godzinkę. Na razie ląduje pod kominkiem, ale kiedyś dorobię się cudnej wiejskiej kuchni z zapieckiem i właśnie tam będę odstawiać wszystkie ciasta do wyrośnięcia ;)




Po godzince wykładam ciasto na oprószony mąką blat i jeszcze moment wyrabiam, po czym rozpłaszczam je i składam na trzy. Ten złożony prostokąt ciasta znów spłaszczam i składam na trzy i tak siedem razy.









 Jeśli chcecie zobaczyć jak to się robi, zapraszam na TikToka, tam nagrałam cały filmik z przepisem.
Na koniec formuję kształtny bochenek i wkładam do garnka. Dobrze jest chlebek ponacinać, żeby nam podczas pieczenia nie popękał. Ja długo próbowałam zrobić gwiazdkę, ale poległam i teraz nacinam prosto wzdłuż :)
Garnek przykrywamy pokrywką (pamiętajcie by nie miała plastikowych części) i pieczemy chleb przez ok 30min w temperaturze 240stopni.




 Po tym czasie zdejmujemy pokrywkę i pieczemy jeszcze ok 10min już w 220 stopniach, by się pięknie od góry zarumienił.



Mam nadzieję, że Wam też będzie tak smakował jak nam :)


MIODUNKA PLAMISTA czyli PŁUCNIK

 


Miodunka czyli Pulmonaria officinalis to oprócz ośnieżonych bocianów znak, że i w Bieszczady dotarła wiosna.



Miodunka to wieloletnia roślina zielna z rodziny szorstkolistnych. Cała jest szorstko owłosiona a poznacie ją po jasnych plamkach i dwukolorowych kwiatuszkach (młode są różowe a starsze niebiesko-fioletowe) ich odcień zależy od PH gleby. Jeśli spotkacie taką właśnie roślinkę, ale bez plamek na liściach, to najprawdopodobniej będzie to Miodunka ćma – bliska krewna naszej plamistej 🙂

Dawno dawno temu Miodunka miała szerokie zastosowanie zarówno w medycynie konwencjonalnej jak i w ziołolecznictwie. Teraz mam wrażenie, że troszkę odeszła w zapomnienie, a szkoda, bo zielsko nie dość, że ładne to bardzo przydatne w niektórych schorzeniach.

Miodunka jest źródłem łatwo przyswajalnej krzemionki. Oprócz tego zawiera też saponiny, śluzy, garbniki, allantoinę, flawonoidy (kwercetynę) i kwasy (elagowy, chlorogenowy i rozmarynowy).

Można ją stosować na wiele różnych sposobów, ale mnie bardzo zainteresowało jej działanie wykrztuśne, osłonowe i wzmacniające na płuca. Wodne ekstrakty z tego ziela przyśpieszają gojenie ognisk gruźliczych i ran na skórze oraz błonach śluzowych. Przyspieszają proces gojenia się uszkodzonej tkanki płucnej, zwapniają ogniska gruźlicze, pobudzają ruchy nabłonka rzęskowego, upłynniają wydzielinę górnych dróg oddechowych i ułatwiają jej usunięcie.

Dr Różański podpowiada jak i z czym stosować Miodunkę:

„Odwar z miodunki: 1-2 łyżki rozdrobnionego ziela zalać 1 szklanką wody; gotować 10 minut; odstawić na 30 minut, przecedzić. Wypić w ciągu dnia 200-400 ml w porcjach 50 ml.

Doustnie preparaty z miodunki można wykorzystać w leczeniu nieżytu i zakażeń układu oddechowego. W przypadku leczenia schorzeń układu oddechowego miodunka wykazuje synergizm z podbiałem, poziewnikiem, przytulią, żywokostem, ślazem, prawoślazem, babką płesznik, babką szerokolistną lub wąskolistną, omanem, hyzopem, kopytnikiem, malwą, arcydzięglem, anyżem, tymiankiem, cząbrem, mydlnicą, lebiodką i fiołkiem wonnym lub trójbarwnym.”

W ukraińskiej części Karpat ziele to zaparzano przy suchym kaszlu i chrypce, a także przy astmie oskrzelowej płuc.

Kwitnie od marca do maja, więc trzeba się spieszyć ze zbiorami, bo najwartościowsze jest ziele zebrane w okresie kwitnienia. Suszyć też należy w temperaturze nie przekraczającej 35 stopni C.

sobota, 5 marca 2022

SZCZAW KĘDZIERZAWY

 


Kobylak, szczaw koński… Jak go jeszcze nazywacie?

Ja lubię nazwę Kobylak 🙂 I lubię jego nasionka.

Są nieocenioną pomocą przy wszelkich problemach z układem pokarmowym. Wymioty, biegunki, niestrawność, zakażenia bakteryjne układu pokarmowego nam nie straszne od kiedy mamy cudowne brązowe nasionka 🙂

Zbieramy je gdy już będą kompletnie suche i całkiem brązowe.



Gdybyście się zastanawiali jak wygląda w środowisku naturalnym to powyżej widać dokładnie że nie da się go nie zauważyć.

Na naszych polach są tego całe łany 🙂

Nie trzeba go suszyć ani w żaden sposób przetwarzać. Zamykamy go w słoiku i stawiamy w jakiejś ciemnej szafce.

Jak używać?

W razie potrzeby bierzemy 3 łyżki nasionek, zalewamy trzema szklankami zimnej wody (to ważne by go nie zaparzać jak herbatę tylko przegotować) i doprowadzamy do wrzenia. Gotujemy do 5 minut i odstawiamy do wystygnięcia (ok 15minut). Popijamy ciepły odwar (najlepiej by był w temperaturze ciała) po kilka łyczków przez cały dzień.

Można to stosować również przy biegunkach u dzieci już od pierwszego roku.

W tym przypadku zamiast 3 łyżek stołowych bierzemy 3 łyżeczki od herbaty.

Kobylak odżywia organizm i oczyszcza krew z obecnych w niej różnych substancji toksycznych. Spożywany w okresie wiosenno-zimowym dostarcza organizmowi cennych substancji odżywczych jak chociażby witamina C, tłuszcze, białka, duże ilości azotu, wapnia, fosforu, żelaza, sodu i manganu.

Dawniej wierzono, że nasienie kobylaka zawieszone w suknie nad lewym uchem nie dopuszcza do poczęcia (Albertus Magnus 1698); korzeń kopany na wietchu (przy blasku) Księżyca leczy oczy (Syreński 1613); 

Matki dają dzieciom co miesiąc szczaw kobyli na przeczyszczenie krwi w ten sposób, że dają go do jajecznicy albo gotują w mleku chudej krowy - to też ciekawostka, ale tu akurat myślę, że to może być fajny sposób by uzupełnić niedobory w organizmie :)

Bibliografia:

www.rozanski.li

"Rośliny w wierzeniach i zwyczajach ludowych" Słownik Adama Fischera

CZYŚCIEC LEŚNY

 

Na skraju naszego Hecowego pola, przy strumieniu, między wielkimi pokrzywami ukrywa się cała plantacja Stachys Sylvatica czyli Czyśćca Leśnego nazywanego przeze mnie czule: Stachu z lasu :)

Jest to zioło dużo skuteczniejsze niż reklamowany wszędzie Czystek. Zwłaszcza taki Stachu pozyskany ze stanowisk naturalnych.

Jak sama nazwa wskazuje Czyściec oczyszcza. Ale nie tylko, ma on wiele innych dobroczynnych właściwości.

Działa:

  • -oczyszczająco i odtruwająco na cały organizm
  • -redukuje stany zapalne kości, mięśni i skóry
  • -wspomaga walkę z reumatyzmem
  • -hepatoprotekcyjnie (ochronnie i wpomagająco na wątrobę)
  • -redukuje stany zapalne płuc i oskrzeli
  • -reguluje ciśnienie
  • -wspomaga w walce z cukrzycą

Dawniej ziele Czyśćca używane było jako przyprawa do pieczonych mięs, by były lekkostrawne.

Ja mieszam suszonego Stacha z solą kamienną kłodawską i doprawiam nim potrawy :)

Co z tą Żyworódką?

Czyli Daigremontiana czy Pinnata?

Przerażająco często spotykam się z kardynalnymi błędami w identyfikacji Kalanchoe, czyli Żyworódek. Mam wrażenie, że duża część internetów, (zwłaszcza ta polskojęzyczna) tkwi w błędzie myląc Kalanchoe Pinnata (Żyworódkę Pierzastą) z Kalanchoe Daigremontiana lub, o zgrozo! twierdzą, że jest to jedna i ta sam roślina.

Kalanchoe to roślina z rodziny gruboszowatych, która ma ok 130 odmian. Ja się zajmę tymi dwiema, które spotykamy najczęściej na naszych parapetach. Oto one:

Kalanchoe Daigremontiana



I poniżej KALANCHOE PINNATA


        I kolejna Pinnata, tym razem rycina:




Co je łączy? – Szerokie spektrum działania dermatologicznego :

  • -świetnie łagodzi egzemę,
  • -poprawia kondycję skóry
  • -leczy poparzenia
  • -zwalcza grzyby, bakterie i wirusy
  • -przyspiesza regenerację komórek
  • -leczy odleżyny
  • -przyspiesza gojenie ran
  • -zmniejsza widoczność blizn
  • -leczy trądzik i łojotok
  • -działa ściągająco a co za tym idzie zmniejsza zaskórniki
  • -zwalcza łupież
  • -rozjaśnia cerę
  • -łagodzi ukąszenia
  • -leczy nadżerki ginekologiczne i świąd odbytu
  • -zapobiega i leczy owrzodzenia i afty w jamie ustnej
  • -płukanie ust sokiem / naparem z żyworódki poprawia stan dziąseł przy paradontozie
  • -wcieranie w skronie soku niweluje bóle głowy
  • -osobom z żylakami zaleca się smarować łydki sokiem

 

Tak więc zewnętrznie możemy stosować obie żyworódki i obie będą równie skuteczne w działaniu.

To co je dzieli to zawartość glikozydów bufadienolidowych. Obie rośliny mają owe glikozydy, ale Kalanchoe Daigremontiana ma ich dużo więcej.

Co to takiego? Ano glikozydy nasercowe, które mają zdolność zwiększania siły skurczu serca, obniżając jednocześnie jego częstość. Wpływają też znacząco na układ nerwowy.

Objawy przedawkowania glikozydów to:

  • -nudności, wymioty
  • -bradykardia
  • -ból brzucha, biegunka
  • -zaburzenia widzenia
  • -zaburzenia mowy
  • -częstoskurcz komorowy
  • -częstoskurcz zatokowy

Pamiętajmy więc że do użytku wewnętrznego używamy tylko Kalanchoe Pinnata. Ale i tu trzeba zachować ostrożność. Nie przekraczać 20ml soku dziennie. Nie podawać kobietom w ciąży i karmiącym piersią a także małym dzieciom.

A czemu warto ją stosować wewnętrznie?

  • jest naturalnym probiotykiem
  • obniża poziom glukozy we krwi (działa nawet na insulinoopornych)
  • jest wartościowym środkiem wzmacniającym odporność (zwłaszcza przyjmowana razem z miodem, propolisem, tranem, olejem lnianym)
  • hamuje odczyny autoagresji immunologicznej ( łuszczycy, tocznia, cukrzycy, hashimoto)

To co, chcecie jakiś fajny przepis na stosowanie Pinnaty?

Dr Różański poleca robić to tak:

„Rozdrobnione liście żyworódki zażywa się 1 raz dziennie po 1 łyżeczce w czasie
immunostymulacji długotrwałej, trwającej 2-3 tygodnie. Częściej, 3 razy dziennie po 1
łyżeczce miazgi z liści wymieszanej z miodem zażywać doustnie przy kaszlu, zapaleniu gardła,
przeziębieniu, anginie, zapaleniu oskrzeli i płuc oraz grypie (leczenie wówczas trwa 1-2
tygodnie).
Najważniejsza zasadą podczas naturalnej immunostymulacji jest regularne i
długotrwałe zażywanie wybranego preparatu. Oddziaływanie na układ odpornościowy jest
trudne i wymaga dostatecznie długiego czasu. Nie zawsze wybrany preparat przynosi
oczekiwane efekty. Dużą rolę odgrywają tutaj inne czynniki: osobnicza wrażliwość na
składniki czynne, pora roku, równocześnie zażywane inne preparaty, rodzaj diety, tryb życia,
używki. ”

czwartek, 3 marca 2022

KRWAWNICA - LYTHRUM SALICARIA


Chciałabym Wam dzisiaj opisać cudowne ziółko, bardzo popularne na naszych łąkach i równie mocno niedoceniane.

Krwawnica jest jak sama nazwa mówi środkiem przeciwkrwotocznym. Mój ulubiony fitoterapeuta i guru od zioła Dr Henryk Różański pisze o niej tak: „Stosowane przy nadmiernych krwawieniach miesiączkowych, krwawieniach z przewodu pokarmowego, jamy nosowej; skuteczne w leczeniu biegunki na tle nieżytu jelit, ponadto polecam w nieżycie żołądka i przy chorobie wrzodowej. Wlewki doodbytnicze z ekstraktu pomocne w terapii guzków krwawniczych i zapaleniu odbytu. Napar i ekstrakt rozcieńczony dobry w leczeniu zapalenia pochwy i warg sromowych, przy odparzeniach i liszajach krocza. Naparem i rozcieńczonym ekstraktem można płukać jamę ustną i gardło przy stanach zapalnych i aftach, krwawieniach z dziąseł, paradontozie. Napar do okładów na oczy przy nadmiernym łzawieniu i zapaleniu spojówek. Do przemywania skóry przy atopowym zapaleniu skóry, owrzodzeniach, wypryskach sączących, trudno gojących się ranach, łojotoku, rozszerzonych porach. Wartościowy w leczeniu trądziku różowatego z rumieniem i krostkami oraz rozszerzonymi naczyniami włosowatymi.”



 

Większość ziół i specyfików testuję na sobie i najbliższych, także i to przetestowałam. Łupież powstały po spotkaniu głowy z paskudnym szamponem zwalczyłam dwoma płukaniami odwarem z Krwawnicy.

Jak taki odwar zrobić?

Jedną łyżkę pokruszonego lub pociętego ziela zalewamy szklanką wody i doprowadzamy do wrzenia. Pozostawiamy całość do ostygnięcia i dopiero odcedzamy. W ten sposób otrzymamy płyn. I w zależności od potrzeb możemy płukać jamę ustną, gardło, robić okłady na oczy, przemywać twarz lub robić wlewy dopochwowe lub doodbytnicze.

Można z Krwawnicy zrobić też mocny wyciąg alkoholowy (i taki właśnie robię do mojej wcierki na zdrowe włosy i skórę głowy).

Pocięte ziele upychamy dość ciasno w słoiku i zalewamy alkoholem (30%-40%) tak by zakrył wszystko. Pozostawiamy w ciemnym i chłodnym miejscu na 7dni, po czym zlewamy płyn a ziele ponownie zalewamy kolejną porcją alkoholu (tym razem gorącego) i pozostawiamy na jeszcze trzy dni. Zlewamy i mieszamy z poprzednim alkoholem. Na koniec filtrujemy, przelewamy do ciemnych buteleczek i przechowujemy w chłodnym i ciemnym miejscu.

Stosujemy 1-2 łyżeczki na szklankę wody – do użytku zewnętrznego lub 5-10ml doustnie (2-3 razy dziennie). Wyciąg alkoholowy ma działanie takie jak odwar, tylko mocniejsze.

MROŹNY ŚWIERK

 


 Świerk jest drzewem, którego w Bieszczadach mamy pod dostatkiem. Kiedyś każdy dom otoczony był szpalerem tych pięknych pachnących żywicą drzew i był to świetny pomysł, bo już samo przebywanie w towarzystwie świerków wzmacnia cały układ oddechowy.

Mroźny Świerk to syrop z gałązek świerkowych zbieranych zimą w mroźny dzień.

To niezwykłe dobrodziejstwo wzmacnia cały organizm, gdyż jest źródłem dobrze przyswajalnej witaminy C, A i wielu innych składników wzmacniających nasze ciało. Dlatego zawsze warto mieć go w swojej apteczce.

Działa najpierw wyksztuśnie, więc pomaga w pozbywaniu się zalegającej flegmy z płuc i oskrzeli, a później osuszająco na drogi oddechowe. Ma też działanie antyseptyczne, czyli hamuje rozwój grzybów i bakterii zarówno w układzie oddechowym jak i pokarmowym. Niweluje ból gardła, ból brzucha i problemy z trawieniem. Wyraźnie zwiększa diurezę, więc jeśli chcecie spokojnie spać bez wstawania w nocy na siku, to nie polecam pić przed snem.


Gałązki świerkowe (najlepiej te z pączkami) zbieramy od grudnia do lutego, gdyż wtedy mają one w sobie najwięcej witaminy C. Latem jej ilość spada nawet o połowę.

Ja wybrałam piękny mroźny lutowy poranek :)

 



Zebrałam same najmłodsze gałązki, które później jak najdrobniej pokroiłam i stłukłam na kwaśne jabłko drewnianym tłuczkiem. W pracy z gałązkami ważne jest by jak najbardziej je rozdrobnić. Najlepiej byłoby je przekręcić przez jakąś maszynkę do mielenia. Niestety ja swoją zamordowałam pastwiąc się nad hubą brzozową, ale to inna historia :)

Gałązki najpierw spryskujemy alkoholem by wydobyć z nich wszystko co się da. Po ok 30 minutach zalewamy je zimną wodą tak by zakryła cały surowiec.


Doprowadzamy do wrzenia i gotujemy ok 30minut.



Podczas gotowania cały alkohol wyparuje, zostawiając w wodzie jedynie dobrodziejstwo, które z surowca wydobył. Można więc syrop bez obaw podawać dzieciom.

Odstawiamy do wystygnięcia, po czym odcedzamy, by został sam płyn. Dosypujemy cukier. I tu mamy dowolność można dawać od 0,5kg do 1kg cukru na litr płynu. Ja daję 0,7kg.

Cukier jest tu bardzo ważnym składnikiem bo oprócz tego, że konserwuje syrop to jeszcze jego obecność zwiększa przyswajalność składników odżywczych zawartych w naszym świerkowym syropku.

Gorący, słodki pachnący nektar rozlewamy do buteleczek lub słoiczków, zakręcamy i odstawiamy do góry dnem. Przykrywamy ściereczką i zostawiamy tak do wystygnięcia. Powinny się pięknie zawekować i dobrze nas wspierać cały rok :)


W wierzeniach ludowych współczesnych nie brak licznych zastosowań leczniczych. Przede wszystkim w chorobach dróg oddechowych. Żywicę moczą w zimnej wodzie, którą pije się potem przeciw suchotom, a także astmie i kaszlowi (Lubelskie). Czasem piją na duszność odwar z pączków świerkowych (Łańcut). Pyłkiem kwiatu posypują zaprzałości (egzema). Albo też odparzone miejsce zasypują dobrze ususzoną i miałko utłuczoną korą świerkową. W odwarze szyszek świerkowych moczy się stłuczone nogi (pow. Brzozów). Rany smaruje się maścią przyrządzoną z wosku, żywicy świerkowej i ruty jarej (sianej na wiosnę). W pow. Sambor gałązką świerkową wraz z innymi dodatkami podkurzał znachor chorego (wedle swej diagnozy) na podwianie wiatrem (w rzeczywistości na raka). Niekiedy daje lud kobietom cierpiącym na białe upławy pić mleko z proszkiem z kory świerkowej. Wiele z tych środków leczniczych spotyka się już w Historii naturalnej [Buch der Natur 1475] Konrada z Megenberga.



Bibliografia:

https://rozanski.li/1288/swierk-picea-w-fitoterapii/

"Rośliny w wierzeniach i zwyczajach ludowych" Słownik Adama Fischera